Wpis powitalny ...
d a n e w y j a z d u
62.00 km
25.00 km teren
05:25 h
Pr.śr.:11.45 km/h
Pr.max:38.00 km/h
Temperatura:21.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Scott Apache '98
Wita Devilek, ktory to po dluzszej przerwie zasiadl znowu na rower i stara sie robic cos w kierunku poprawy swojej kondycji, ktora po prawie 5 latach przerwy juz dawno znikla.
Poczatki byly trudne, pierwszy miesiac to obolale 4 litery + nic wiecej ponad 20 km, aktualnie juz jest lepiej, czego dowodem bedzie ten wpis. Cudow oczywiscie nie ma, bo jak patrze na statystyki innych, to az mi wstyd to pisac, ale kazdy od czegos zaczynal ;)
Idac w kierunku sedna wycieczki, rano wsiadlem na rowerek ( start Katowice Dabrowka Mala ) i plan byl pojezdzic sobie szlakiem Katowice-Pszczyna, ktory kiedys byl jeszcze jakos oznakowany i dalo sie dojechac bez problemow nad jezioro Paprocany. Efekt nie zwiedzania sciezek rowerowych na Slasku, wyszedl juz w lasach murckowskich, gdzie sie pogubilem totalnie. Przedzierajac sie przez rozne zarosla, mniej, lub bardziej przejezdne wyjechalem na terenie Kostuchny, tutaj juz wiedzialem gdzie sie znajduje, wiec droga lesna ( skret obok kopalni ) pomknalem w kierunku dzielnicy Podlesie, dalej Zarzecze i tu pomylilem droge, poniewaz zamiast wyjechac kolo skrzyzowania w kierunku Panewnik, wyjechalem na Kamionce. Chwila zamyslu i wzdluz trasy szybkiego ruchu na Piotrowice ( drogowcy zadbali na szczescie o nowy asfalt ;) ), dalej Dolina Trzech Stawow i powrot do domu.
Pare godzin minelo mi bardzo fajne, trasa bardzo rozna od blota w krzakach, po calkiem nowy asfalt. Sprawdzilem takze, ze 60 km, to nie az tak duzo, jak na moje mozliwosci, pod warunkiem rozplanowania sil.
ps. na koniec jadac w windzie, jakims cudem spadl mi lancuch ...
Kategoria Mieszane
komentarze
Nie wszyscy tu tak wymiatają, a przecież i tak każdy od czegoś zaczynał :)
Jak na początek 60km to nieźle :)
I nie zrażaj się, że są tutaj szaleńcy co potrafią zrobić 600km dziennie. To nie ludzie. To roboty.