devilek prowadzi tutaj blog rowerowy

Opowieści, dziwnej treści.

Wpisy archiwalne w kategorii

Góry

Dystans całkowity:807.80 km (w terenie 314.00 km; 38.87%)
Czas w ruchu:50:21
Średnia prędkość:14.22 km/h
Maksymalna prędkość:65.40 km/h
Suma podjazdów:7485 m
Suma kalorii:1059 kcal
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:73.44 km i 5h 02m
Więcej statystyk

171 - MTB Istebna

  d a n e    w y j a z d u 74.10 km 40.00 km teren 05:36 h Pr.śr.:13.23 km/h Pr.max:65.40 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:1650 m Kalorie: 1059 kcal Rower:Accent El Norte
Niedziela, 3 sierpnia 2014 | dodano: 04.08.2014

Niedzielny, dość spontaniczny w moim wykonaniu wypad w góry. Daniel zaproponował objazd trasy maratonu w Istebnej po śladzie ;) Ślad był, zwiedzanie także, męczące podjazdy i szybkie zjazdy. Trasa do łatwych nie należy, wykończyła mnie dość konkretnie, a mocna ekipa po części motywowała, aby nie powiedzieć "pierdolę dalej nie jadę".





















I tak z ciekawostek ... Całość objechana na zestawie RK 2.0. Pierwszy i ostatni raz na tych oponach w góry. A komplet Smart Sam i misiek Country Trail wisiały na haku.


Kategoria Góry, Miasto, PC-991@2, W towarzystwie

160 - ŻAR-owy weekend :)

  d a n e    w y j a z d u 91.80 km 15.00 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:60.20 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Accent El Norte
Sobota, 19 lipca 2014 | dodano: 21.07.2014

Miało być spokojnie i piknikowo, na luzie, bez podjazdów, z parasolami ... Ale nie było :P Namawiałem Sabinę na wyjazd z ekipą piknikową, ale Ona widziała inaczej nasz weekend. Góry, namiot, spanie na dziko, wieczorne ognisko, ja dorzuciłem do tego rowery, na co Sabina bez problemu przystała, chociaż do końca pewnie nie wiedziała na co się pisze.

Nie bardzo wiedziałem, gdzie pojechać, aż przypomniało mi się o urokliwym jeziorze żywieckim i był to strzał w dziesiątkę. W sobotę z rana szybkie pakowanie, dojazd na pociąg i pojechali ;) Po nie całych dwóch godzinach meldujemy się w miejscowości Pietrzykowice Żywieckie, skąd jedziemy na ubocza Żywca, robimy małe zakupy i kierujemy się na wał prowadzący do jeziora.













Lampa nie ziemska, już wtedy wiedziałem, że łatwo nie będzie, jeśli nie znajdziemy szybko miejsca na obozowisko. A z tym nie było kolorowo, chociaż nie narzekałem, bo mogłem pojeździć :P Objechaliśmy 3/4 jeziora, aby trafić na docelowe miejsce, do którego dostać się można było jedynie pokonując krzaki, oraz sporą ilość kamieni, co zapewniało nam jak się później okazało błogi spokój.











Po browarkowej aklimatyzacji, trzeba było rozłożyć nasz domek, nazbierać drewna na wieczorne ognisko i mogliśmy już lenić się do następnego dnia, co wychodziło nam nadzwyczaj dobrze :D











Noc minęła spokojnie i obudził nas przepiękny poranek z widokiem, jaki chciałbym mieć codziennie ; góry. Lampa znowu zaczynała świecić, że hej, a my w planach mieliśmy jeszcze górę Żar, bo będąc tak blisko szkoda by było to odpuścić.



Sprawnie dojechaliśmy na zaporę w Tresnej, po czym skierowaliśmy się do stacji kolejki na górę. Pomimo dużych ambicji Sabiny, wjazd na Żar, to jeszcze nie jej liga i na górę wysyłam ją kolejką, a sam atakuję podjazd. Na szczycie jestem w około 30 minut, na raz i jakoś lekko z przełożeniem 1 x 3, 1 x 4.







Chyba trochę zmarnowana ...



Na górze dość długi odpoczynek, posiłek i czas się zbierać na pociąg. Czerwony z Żaru wołał mnie, ale co zrobię z Sabiną ... Rozwiązanie było takie, że Sabina sobie na dół zjechała asfaltem, a ja obok pucharowej trasy DH, czyli stokiem w dół, dzięki czemu choć trochę mogłem po kamcolach pobrykać :D.

Na dole już chwila na tłumaczenie kolejnego odcinka, jaki został nam do pokonania, czyli Tresna - Bielsko Biała, przez Kozy i drogę krajową numer 52. I tu Sabina pokazała, że potrafi, swoim tempem, ale potrafi. Chociaż pewnie, jak i ja dwa lata temu nie jedną urwę pod nosem rzuciła, bo droga jest mozolna, cały czas góra-dół, aż do samego BB.

W Bielsku godzina oczekiwania na pociąg, potem godzina jazdy i w domu jesteśmy trochę po godzinie 23. Było mega, Ty byłaś mega, dziękuje Ci bardzo.


Kategoria Góry, Miasto, Mieszane, PC-991@2, W towarzystwie

143 - Dotrzeć hamulce z ekipą

  d a n e    w y j a z d u 69.60 km 44.00 km teren 05:08 h Pr.śr.:13.56 km/h Pr.max:61.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Merida Matts Race Pro
Sobota, 21 czerwca 2014 | dodano: 22.06.2014

Piątek ... Wiadomość o treści "jestem w Wiśle, bierz ekipę i jedziemy". Kumpel z Merida Polska, akurat sobie weekend spędzał w górskim domku, a nasza ekipa miała zaplanowany górski trip ; nie pozostało nic innego, jak spotkać się na szlaku i wspólnie pokręcić, pogadać po przerwie.

Pogoda dopisała, ekipa jak zawsze zacna ( 7 osób + częściowo Loki ), a sama trasa w większości nam już dobrze znana.

Start - Goleszów-> Mała Czantoria-> Poniwiec-> Wielka Czantoria-> Soszów-> Stożek-> Kubalonka-> Przełęcz Szarcula-> Wisła Czarne-> Wisła-> Ustroń - meta.



















Kategoria Góry, Miasto, PC-991@2, W towarzystwie

132 - BM Wisła - Mega

  d a n e    w y j a z d u 41.70 km 40.00 km teren 03:46 h Pr.śr.:11.07 km/h Pr.max:61.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:1850 m Kalorie: kcal Rower:Merida Matts Race Pro
Sobota, 7 czerwca 2014 | dodano: 09.06.2014

Pierwszy poważny start. Na cel obrałem sobie BM w Wiśle i dystans mega.

Nie walczyłem o miejsce, bo kondycji zero, ale swoje plany miałem ;) Przejechać mega, nie poddać się. zmieścić się w 4 godzinach.

Udało się w 100 % ; przejechałem, nie poległem, zrobiłem czas 3:46. Jest co poprawić, ale trasę jechałem pierwszy raz, dodatkowo zabrałem tyko rower, kondycja została w domu :P

Zjazdy mega łatwe, szybkie, za to podjazdy zwały z nóg. Prawie tyle butowania, co na Pilsko.

Finalny zjazd mega szybki, aż do technicznej końcówki, której mi brakowało na trasie ; błoto, luźne kamienie, trochę wody.

Impreza przednia, szkoda że tak nie wiele jest maratonów w okolicy.


Fotek na razie brak ; znaleźć siebie wśród 1050 uczestników trochę zajmie.


Kategoria Góry, PC-991, W towarzystwie, Zawody

100 - Zwardoń - Bielsko Biała górkami

  d a n e    w y j a z d u 61.00 km 42.00 km teren 05:20 h Pr.śr.:11.44 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Merida Matts Race Pro
Czwartek, 1 maja 2014 | dodano: 01.05.2014

Dzień mega spędzony z super ekipą, zbieraną z forumrowerowe.org ;)

Marcin zaproponował trasę z Zwardonia do Bielska. Efekt zajebisty, spora ekipa się zebrała i pojechali ...

Początek trasy dość wymagający kondycyjnie, im dalej, tym bardziej technicznie i szybko ; jak w górę, tak i w dół.

Było zajebiście Pani i Panowie ! Podziękował.



















Rower upodliłem na max. Wracałem z suchym łańcuchem, ale nie tylko ja ... ;)


Kategoria Góry, Miasto, PC-991, W towarzystwie

86 - Beskidy :)

  d a n e    w y j a z d u 50.40 km 38.00 km teren 04:20 h Pr.śr.:11.63 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Merida Matts Race Pro
Sobota, 12 kwietnia 2014 | dodano: 12.04.2014

Tego mi było trzeba, tak w skrócie. Świetne towarzystwo, zajebista trasa, udana pogoda ; lepiej być nie mogło. Po zimowym męczeniu się na okolicznych pagórkach, zmontowała się ekipa z forum i pojechali .... Paulina, Marcin, Krystian, Filip i ja.

Ustroń Zdrój-> Poniwiec-> Mała Czantoria-> Wielka Czantoria-> Szosów-> Stożek-> Kubalonka-> Wisła-> Ustroń Zdrój.

Szybkie szutrowe odcinki, mnóstwo technicznych, usianych kamieniami zjazdów, trochę z buta :P i korzenne podjazdy. Micha się cieszyła, jakbym w totka wygrał :D





























Lampka zaświeciła się standardowo na końcówce z Czantorii ...


Kategoria Góry, Miasto, PC-991, W towarzystwie

179 - Ustroń, Czantoria, Stożek, Wisła

  d a n e    w y j a z d u 41.40 km 25.00 km teren 03:44 h Pr.śr.:11.09 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Merida Magnesium Elite
Niedziela, 13 października 2013 | dodano: 13.10.2013

Długo planowany wyjazd do Ustronia, w końcu doszedł do skutku :) Był to tym samym górski test magnezika ... Test zdany na 5+. W górę jedzie jak i szkot, za to w dół leci znacznie lepiej.

Trasa przebiegała bez komplikacji z Ustronia na Czantorię, dalej czerwonym szlakiem w kierunku Stożka, następnie zjazd z fajnymi, technicznymi sekcjami w kierunku Wisły. Niedziela dobrze spożytkowana w doborowym towarzystwie ;]


































Kategoria Connex 920, Góry, Miasto, W towarzystwie

127 - MTB Walking - Pilsko 2013

  d a n e    w y j a z d u 67.20 km 30.00 km teren 05:46 h Pr.śr.:11.65 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:2062 m Kalorie: kcal Rower:Scott Apache '98
Czwartek, 15 sierpnia 2013 | dodano: 15.08.2013

Mega wyrypa na Pilsko z forumową ekipą + kolegą poznanym w pociągu.

Dojazd do Rajczy i zaczynamy naszą trasę, która coś się chyba pozmieniała w czasie jazdy, ponieważ zaliczyliśmy też naszych południowych sąsiadów. Kupa pchania, zjazdy jak na rower z v'kami, momentami za ciężkie + jedna gleba w jagody ...

Ale ekipa, jak i widoki super ;] No i kolejny raz szkot dowiózł mnie, a ja go dopchałem do mety bez problemów na trasie.

Starujemy :





Odpoczynek po pierwszym podjeździe, a w zasadzie wypychu od połowy :/ Betonowe płyty dały w kość.





Dalej, już stosunkowo łatwo się przemieszczaliśmy i to o dziwo w siodle ;)



Aż pojawił się Krawców Wierch, gdzie to zrobiliśmy dłuższą przerwę :









Dalej przez pepikowo jedziemy korzenno-kamiennym zjazdem, gdzie zaliczam glebę, ale nie groźną, za to cała ekipa mi ucieka. Później dowiaduję się, że Darek także przydzwonił i to znacznie mocniej, oraz jeszcze jadący prawie wspólnie z nami kolarz zaliczył otb.

Gdzieś daleko od bazy ...



Po czym nastaje kolejna porcja wypychu :







Aż pojawia się zjazd, kolejny wypych i kolejny zjazd, przelatany z pchaniem, chwilowym prowadzeniem rowerów.





I po męczarniach dojeżdżamy na Halę Miziową ;)







Po czym rozpoczynamy finalne podejście na szczyt. Podejście dosłownie, bo całą drogę właściwie z buta, a górna partia nie ułatwiała tego w spd :/





I w końcu mamy prawie szczyt, ale decyzja zapada i jedziemy/idziemy na górna partię.







1557m npm. cieszy ;]





Później zjazd do Korbielowa i pojawił się asfalt, gdzie w trzy osobowym pociągu pociągnęliśmy z średnią 37 km/h do Żywca ;)

Browarek na pociąg i tak minął dzień.

Dzięki wszystkim, było zacnie.


Kategoria Góry, Miasto, W towarzystwie

123 - Beskidy na młynku i z buta ;]

  d a n e    w y j a z d u 69.30 km 40.00 km teren 04:59 h Pr.śr.:13.91 km/h Pr.max:60.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:1923 m Kalorie: kcal Rower:Scott Apache '98
Niedziela, 11 sierpnia 2013 | dodano: 11.08.2013

Spontaniczny w sumie wypad, który zbytnio nie był planowany ; ot tak rzuciłem na forum hasło "niedziela w górach", a mówiąc dokładniej Klimczok i dalej się pomyśli ;)

Parę osób było chętnych, a finalnie pojechałem tylko z Marcinem, z którym bardzo dobrze mi się jechało, a jechaliśmy razem pierwszy raz.

Spotkanie około godz. 8 na stacji PKP Katowice i ładujemy się do pociągu w kierunku Bielska. Na miejscu chwila poszukiwania drogi startowej i zaczynamy drapać do góry, na Szyndzielnię, co poszło nam całkiem sprawnie.







Tu chwila odpoczynku i ciśniemy dalej czerwonym na Klimczok. Ciśniemy w sensie dosłownym, bo początek przejezdny, ale końcowa ścianka to już wypych, po którym wdrapujemy się na szczyt.





Dalej, zgodnie z prawidłami osób objeżdżonych bardziej, niż my, zjeżdżamy "szutrowym" zółtym, w kierunku Szczyrku. No cóż, szuter, to pojęcie względne :P







Tutaj szuter, już na prawdę był mały ;) Ale zaowocował kolejną, w tym sezonie dziurawą dętką u mnie.







Po serwisie i odpoczynku ( chłodzenie tarcz i obręczy ), lecimy dalej w dół zółtym. Fajny szlak, ale na ht z v'kami trzeba się pilnować. Puszczenie klamek na chwilę owocuje liczbą sporo ponad 20 na liczniku.

Tak sobie jechaliśmy, do Szczyrku, że w pewnym momencie, znaleźliśmy się w Brennej ... Później gdybaliśmy dlaczego i w ogóle po co, ale było już za późno na powrót.

Tym samym, odnajdujemy czarny szlak, który prowadzi na Równicę. Początkowo super, szuterek, z domieszką asfaltu i nagle szlak przechodzi w kolor zółty z początkiem o takim ...



Hops do góry, później trochę z buta i można jechać. Tony luźnych kamieni i stromy podjazd, nie ułatwiają nam zadania, ale każdy z nas jedzie, aż do momentu, gdy już totalnie się nie da kręcić i walimy w górę z buta dobre 20 minut, jak nie więcej.

Drogę umilają nam za to widoki ;)





Tutaj już dało się jechać, co nas pozytywnie zaskoczyło :



Ale później znowu zaliczyliśmy finalny wypych na szczyt, który powitał nas takim widokiem :



Jeszcze chwila zjazdu, na którym o mało co nie zaliczyłem OTB i grzecznie sprowadziłem rower do schroniska ... Odpoczynek i ogień asfaltowym zjazdem do Ustronia. 60 km/h szło jak nic, bez pedałowania i w między czasie wyprzedzamy dwóch szosowców, także jadących w dół.

W Ustroniu chwila kręcenia się i puszczamy wolno pociąg , bo kolejny za godzinę ... Jedziemy na kolejną stację, a tam dowiadujemy się, że rozkład się zmienił i kolejny za dwie godziny :/

No to jedynym słusznym tempem ( ~30 km/h ), szutrami do Skoczowa, wzdłuż Wisły, gdzie osiadamy na peronie czekając na kolejny pociąg, który przyjechał nabity po sam dach.

Nabity po sam dach, oznacza, że poszedłem do wc i już nie wracałem, a biegłem peronem w Tychach na koniec składu, aby było szybciej.

Trasa


Kategoria Góry, Mieszane, W towarzystwie

Kato - BB - Żywiec - Żar -BB ...

  d a n e    w y j a z d u 176.00 km 0.00 km teren 08:11 h Pr.śr.:21.51 km/h Pr.max:54.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Scott Apache '98
Sobota, 18 sierpnia 2012 | dodano: 18.08.2012

Godzina 6 rano, pobudka i ostatnie przygotowania do wyjazdu w kierunku Beskidów ... Tam z Filipem mamy zostawić Becię, a sami będziemy się kierować na Żywiec i górę Żar. O 7 spotykamy się w Katowicach na ul. Warszawskiej i po chwili rozmowy ruszamy w trasę, która początkowo wiedzie nas do Pszczyny i Goczałkowic.



Pogoda dopisuje, pomimo porannych mgieł i lekkiego uczucia chłodu, wiemy, że dzisiaj zimno nam nie będzie.

Filip się wentyluje, a w międzyczasie dojeżdża do nas Becia.





Do Pszczyny i kolejnego punktu wyprawy, pozostało nam już nie wiele kręcenia, ale w tym czasie pojawiają się wątpliwości, czy aby na pewno dojedziemy gdzie chcemy. Becia dzisiaj w formie życiowej nie była i sama proponuje wspólną jazdę do zapory w Goczałkowicach, a tam mamy się rozdzielić. Chwila rozmowy nt. jej pomysłu i jedziemy dalej.



Droga do zapory, gdzieś w oddali Filip, a ja czekam na koleżankę, aby przypadkiem nie skręciła na skrzyżowaniu ;) Poniżej już przystanek na zaporze.





Widoki trzeba przyznać, że kiepskie, pomimo słońca na niebie, cały czas utrzymująca się lekka mgła nie dała nacieszyć oczu. Tutaj też robimy dłuższą przerwę, spoglądamy na mapy i zapada ostateczna decyzja, że dalej jedziemy w dwójkę, a Becia do Bielska Białej, ma w zasadzie prostą drogę, momentami prostą, ale w sensie pionowym ;)

Żegnamy się i startujemy, tempo dość spokojne, cały czas staramy się utrzymywać okolice 28-30 km/h i skuteczne nam się to udaje, aż do podjazdu w Wapiennicy, gdzie to pojawiła się pierwsza ścianka dnia dzisiejszego. Spoglądając na znak drogowy, który proponował 12% nachylenie, średnio się ucieszyłem, ale jechać trzeba było. Nie często zdarza mi się takie pagórki robić, to też łatwo nie było, ale daliśmy radę. Później, właściwie przed samym Bielskiem kolejny podjazd i tu już skapitulowałem ; od dobrych trzech miesięcy nie jeździłem na 1 z przodu, tak dzisiaj ochoczo zrzucam na 1 i kręcę sobie 13 km/h pod górkę.

Koniec podjazdu, zaczyna się ścieżka wzdłuż lotniska, wcześniejsze powiedzmy utrudnienia, zaczynają rekompensować widoki ; w końcu widać góry ;)



Jedziemy na centrum BB, z tego miejsca kierować będziemy się na Żywiec. Dziwnym trafem gubimy się, robimy kółko w Bielsku i znowu jesteśmy w centrum. Tam już obieramy odpowiednią drogę. Ale, ale ... Filip ma na nią inna koncepcję, jak i ja. Tym samym na jednym z skrzyżowań, On leci swoją drogą, a ja swoją. Efektem tego jest, że spotykamy się na zjeździe w Łodygowicach. Ja swojej drogi nie żałuję, widoki miałem całkiem fajne.





Dobra, w końcu po wielu trudach docieramy do Żywca, gdzie robimy małe zakupy, orientujemy się jak z powrotem i ile nas jeszcze czeka kręcenia na Żar. Opcja wydaje się optymistyczna, w końcu to tylko jakieś 15 km, do początku podjazdu, więc po krótkiej przerwie ruszamy w trasę.





Przez centrum Żywca, kierujemy się na Tresną, dalej Międzybrodzie ... Chwilę, po wyjeździe z centrum słyszę od Filipa, soczyste "o kurwa". I wcale mu się nie dziwię, bo górek już dzisiaj trochę było, 110 km na liczniku, a tu na powitanie kolejnego odcinka mała ścianka. W zasadzie nie było by, w niej nic złego, gdyby nie to, że te ścianki ciągły się do samej zapory w Tresnej :D, gdzie w końcu udało nam się dojechać.



Widok z zapory, w oddali nasz cel.







Spoglądamy na mapę, decydujemy się i zaczynamy wjazd na Żar, z małym postojem, gdzie zapada decyzja, że jedziemy asfaltem, a nie terenowym szlakiem. Chociaż nie powiem, bardziej byłem za opcją terenową. Po Salmopolu, zdobytym jakiś czas temu, w górach nie byłem i wiedziałem, że nie ma co się spinać, a jechać swoje i nie gonić. Tak, czy siak się tam dojedzie.

1 z przodu, 3, albo 2 z tyłu i drapiemy powoli do góry. Widoki świetne, zmęczenie już jeszcze lepsze ... Od Żywca boli mnie kręgosłup, kręcę powoli, aby jechać, nie zatrzymać się, bo wiem, że ciężko będzie ruszyć. W pewnym momencie mijam Filipa siedzącego, ale nie zatrzymuje się, jadę dalej. I nagle urwa zaczyna dzwonić telefon, raz, drugi raz. Wybija mnie to z rytmu i zatrzymuje się. Chwilę później ruszam i już do końca bez stopu ; Żar na dwa razy, Salmopol na 4 :P

W końcu jesteśmy na górze, gdzie można odpocząć, porobić fotki, pomyśleć nad drogą powrotną.



Zbiornik na górze Żar. A poniżej widoki :









I czerwony szlak jakim będziemy zjeżdżać w kierunku Bielska. Opcja średnio spodobała się Filipowi, ale wyboru nie miał ;)

Prezentował się on początkowo tak ; do zjechania, przynajmniej klocki się dotrą.



No to śmig w dół, a po chwili szlak się dzielił na samochodowy i pieszy. Ten drugi nie był zbytnio przystosowany do naszych rowerów, a może to rowery do niego ? Wybieramy samochodowy i jakoś się jedzie, aż do momentu, gdzie trzeba zejść, bo jest za grząsko, dużo gliny, liści i kamieni.





Dalej już było lepiej, oczywiście kamienie ciągle nam towarzyszyły, ale momentami można się było puścić i nie myśleć o tym, że będzie dzwon. Ale, do czasu ... Na końcu szlaku zaskakuje nas ponad 2 metrowy uskok. A wcześniej można było spokojnie pocisnąć w dół ; jakby się to skończyło mówić nie trzeba.



Dalej już dało się zjechać bez przeszkód, no prawie, bo gubimy szlak i okazuje się, że mamy znowu przed sobą ściankę, gdzie o dziwo Filip stwierdza, że pitoli, dalej nie jedzie i wypych.



Udało się, dojechaliśmy do asfaltu, gdzie to wcześniej obraną drogą nr. 52 mamy się udać na Bielsko. Początkowo idzie nam to świetnie, tempo utrzymuje się na poziomie 32-35 km/h, aż do czasu. DK 52 okazuje się finalnie gorsza, niż droga z Żywca na Tresną. Przeklinam ten wybór, ale nie poddaję się i jadę dalej. Filipa tempo odpuszczam i jadę swoje, nerwowo spoglądając na licznik i godzinę, aby zdążyć w Bielsku na pociąg, którym mieliśmy jechać z Żywca.

Udaje nam się to, a nawet mamy jeszcze chwilę czasu do odjazdu ;) W pociągu z kilkoma bikerami trochę rozmowy i wysiadam w Piotrowicach, gdzie czeka na mnie Gosia. Filip jedzie dalej, ja wracam do domu hmm o nie wiem której ;)

Trip bardzo udany, męczący, ale nie zawsze jest płasko. Kolejny raz uświadomiłem sobie, że trzeba kręcić, kręcić i kręcić.

Dzięki.


Kategoria Miasto, Góry, W towarzystwie