devilek prowadzi tutaj blog rowerowy

Opowieści, dziwnej treści.

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2012

Dystans całkowity:1183.68 km (w terenie 149.00 km; 12.59%)
Czas w ruchu:54:35
Średnia prędkość:20.79 km/h
Maksymalna prędkość:52.00 km/h
Suma kalorii:10041 kcal
Liczba aktywności:25
Średnio na aktywność:47.35 km i 2h 16m
Więcej statystyk

Paprotki z ekipą ;]

  d a n e    w y j a z d u 91.00 km 35.00 km teren 04:10 h Pr.śr.:21.84 km/h Pr.max:43.50 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: 2071 kcal Rower:Scott Apache '98
Czwartek, 7 czerwca 2012 | dodano: 07.06.2012

Będzie inaczej, bez opisu ... Kto był, ten wie jak było, czyli zajebiście. Oby więcej takich ludzi jak Wy. Z Wami można wszystko, Pszczyna w sobotę, to nic w porównaniu do tego co jeszcze pewnie razem zrobimy.

Gosia, Grzegorz, Marcin, Filip, Krzysiek, Wojtek, Irek, Patryk, i ja, taką oto zgraną ekipą wyruszyliśmy przez różne łąki, lasy, Lędziny na Paprocany, a później to już tradycyjnie ognisko na Stargańcu ;)

Niech zdjęcia oddają urok wyjazdu.













Finał w czwórkę ; Gosia, Grzegorz, Marcin + ja. Posiedziało się do trochę ponad godziny 21 i kto nie został, niech żałuje. Ale ... Nadrobimy :)

Jeszcze raz dziękuje Wam.


Kategoria Lasy, Miasto, W towarzystwie

DPD + wieczornie i gleba :/

  d a n e    w y j a z d u 34.30 km 4.00 km teren 01:31 h Pr.śr.:22.62 km/h Pr.max:43.50 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: 807 kcal Rower:Scott Apache '98
Środa, 6 czerwca 2012 | dodano: 06.06.2012

No, takie tam środowe dpd, bez przeszkód. Później, coś tam pojechałem w celu zakupowym, a wieczorem do rodzinki na chwilę. Wracając na rondzie w kato gleba :/ I aby było śmieszniej, to przy prędkości śmiesznej ... Ot zachciało mi się skręcić o 90 stopni w prawo i leżę ;) Co dziwne, podeszły 4 osoby, pytając, czy wszystko ok. Pozbierałem się i do domu, śmiejąc się sam z siebie pod nosem.

Pierwsza gleba w sezonie letnim ;)


Kategoria Miasto, Mieszane

DPD

  d a n e    w y j a z d u 18.80 km 4.00 km teren 01:01 h Pr.śr.:18.49 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: 403 kcal Rower:Scott Apache '98
Wtorek, 5 czerwca 2012 | dodano: 05.06.2012

Dzień, jak każdy inny, z małym wyjątkiem, że padało od samego rana. Ale pojechałem, nie żałuję, chociaż droga powrotna do miłych nie należała.

Mokry, brudny z skrzypiącą tylną zmieniarką.


Kategoria Miasto, Mieszane

DPD

  d a n e    w y j a z d u 20.30 km 2.00 km teren 00:57 h Pr.śr.:21.37 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: 454 kcal Rower:Scott Apache '98
Poniedziałek, 4 czerwca 2012 | dodano: 04.06.2012

DPD pół na pół. A dlaczego właśnie tak ? Bo jadąc do pracy, pogoda jeszcze dopisywała, czasami zaświeciło słońce, było całkiem ciepło. Wracałem już natomiast w kroplach deszczu, ale nie klasycznie, tylko przez kawałek WPKiW, ścieżką koło SCC do centrum.

Plan na dzisiaj zrealizowany, ludwik dostarczony :P


Kategoria Miasto, Mieszane

Deszczowa kraina

  d a n e    w y j a z d u 39.40 km 0.00 km teren 01:53 h Pr.śr.:20.92 km/h Pr.max:47.30 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: 885 kcal Rower:Scott Apache '98
Niedziela, 3 czerwca 2012 | dodano: 03.06.2012

Wczoraj się taki jeden z krainy deszczowców zabrał z nami, nie przedstawiając się odjechał, ale za to zostawił ciemne chmury na dzisiaj i tym samym towarzystwo trochę zmokło.

Marcin, Gosia, Irek, Marcin, Wojtek, Grzegorz, Marcin i ja, tak przedstawiał się skład na dzisiaj. Początkowa czwórka dojeżdża na Plac Wolności, gdzie czekam już na nich i kierujemy się pod Żyrafę w WPKiW. Już na starcie zaczyna lekko kropić, ale można bez problemu jechać.

Na miejscu docelowym oczekują na nas Grzegorz, Marcin i Wojtek. Po chwili rozmowy zaczyna padać mocniej i jedyną słuszną decyzją jest udanie się w kierunku parasoli, gdzie zasiadamy na dłuższą chwilę.

Padać w końcu przestaje, zbieramy się na rundkę honorową w około parku. Wiadomo, park gigantyczny nie jest, więc i zaplanowana trasa się kończy. Przy jednym z wejść do Wesołego Miasteczka, żegnamy Marcina, oraz Wojtka. Z Grzegorzem jedziemy odprowadzić ekipę z okolic Podlesia i Piotrowic.

Zatrzymujemy się na "chwilę" przy przy ING na ul. Jankego, gdzie wymieniamy uściski dłoni z Irkiem i pomyka On w stronę dzielnicy Podlesie. Z naszej chwili, robi się dobre ponad 60 minut, mijające na rozmowie o byle czym. Ważne, że jest bardzo pozytywnie ;)

Około godziny 21 rozstajemy się ; najdalej mają Gosia i Marcin, całe hmm 500 metrów, natomiast Grzegorz kieruje się na Świętochłowice, ja natomiast podążam w kierunku centrum.

Podziękował bardzo ;]


Kategoria W towarzystwie, Miasto

Szturm na zamek w Chudowie

  d a n e    w y j a z d u 82.70 km 24.00 km teren 04:14 h Pr.śr.:19.54 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: 1802 kcal Rower:Scott Apache '98
Sobota, 2 czerwca 2012 | dodano: 02.06.2012

Od tygodnia razem z znajomymi i nie tylko z forum, planowaliśmy dzisiejszy wyjazd. Opcji było kilka, ale ostatecznie decyzją większości, za cel obraliśmy sobie zamek, a raczej jego ruiny w Chudowie.

Ekipa wyjazdowa początkowo podzielona została na dwie drużyny, które spotykały się w różnych miejscach ; Chorzów Batory PKP, oraz K-ce Ligota osiedle akademickie. Ja startuję razem z Grzegorzem, Markiem, Filipem i Zyziem z pod dworca w Chorzowie. Tam miał stawić się jeszcze Wojtek, ale praca, a właściwie powrót z nocki, wykluczył go z wypadu.
Z pod dworca Grzegorz wypalił jak z procy, za nim Filip, na zmianę Marek i ja i Zyziu. Tempo trzeba przyznać wyśmienite, kto jechał ten wie ;)

Można powiedzieć, że chwilę później znajdujemy się już na miejscu spotkania z drugą grupą, w skład której to wchodzą : Gosia, Werka, Karpik, Irek34, Irek (softnet), Rico, oraz Marcin (brat Gosi). Był także uwaga ... Don Pedro z krainy deszczowców, czyli rowerzysta mówiący, że jedzie na Mikołów, a dojechał z nami na zamek, nie przedstawiając się itp. Aczkolwiek Grzegorz ma go złapanego na fotce, więc może ktoś go rozpozna ;)

Dobra, ruszamy w stronę lasu, jedziemy, jedziemy i oczywiście jedziemy dalej, raz wolniej, raz szybciej gubiąc ogonek, ale zawsze ktoś w miarę zaskoczy, że chyba za szybko i czekamy na resztę. Na całe szczęście z przodu jedzie Filip, który zna trasę, a stawkę zamyka Grzegorz, także dobrze znający ścieżki prowadzące do celu. Raz na jakiś czas, oczywiście wskazany jest postój, aby zebrać całą grupę, uzupełnić płyny :





Przez Starą Kuźnię i Borową Wieś docieramy na miejsce, tym samym zdobywając zamek w Chudowie, pod którym spędzamy hmm 5 minut :D, kierując się w określone miejsce odpoczynku :







Nasze przybycie pod wrota zamku, zostało hucznie obwieszczone przez Marcina, w jaki sposób, pisać nie będę, kto był ten wie :P

Dalej piwko, smiechy, miśki Haribo itp :





Był i też mój poprzednik, jakiś taki drętwy, nie rowerowy :P





No ale czas mijał, fajnie się siedziało, a trzeba było jeszcze wrócić i to z zakręceniem na Starganiec, gdzie na zakończenie miało się odbyć ognisko. Tym samym wyruszamy, jedziemy i znowu jedziemy, aż tu nagle sklep :D Jak można się domyślić, ekspedientka bardzo ucieszyła się na nasz widok, ponieważ z lodówki zniknął prawie cały zapas wusztu (kiełbasy :P ). Zakupy zrobione, do stargola kawałek, więc lecimy dalej, sprawnie i prawie bez przeszkód ...

Kawałek przed miejscem docelowym Irek (softnet), łapie kapcia.





Jak to w naszym kraju bywa ; 10 patrzy, a dwóch robi ;) Ale cała akcja zajęła dosłownie moment i pomknęliśmy dalej, przez te różne łąki, pola, lasy, kamienie i piaski, docierając na Starganiec.

Tam już tylko szybkie zbieranie drewna na ognicho, przez główną ekipę, a ja z Irkiem lecimy na Ligotę do sklepu. Meldujemy się, gdy nazbierane i rozpalone, a towarzystwo rozbawione ;)





Były wuszty klasyczne, ale także i wersje karbonowe dla prO bikerów :D

Szybkimi krokami, zbliża się wieczór i zbieramy się w drogę powrotną przez lasy na Ligocie, gdzie w pewnym miejscu oddzielają się od nas Marek i Grzegorz, którzy jadą w swoją stronę, a my dalej w kierunku osiedla akademickiego. Tam odłącza się od nas Filip, który leci swoją drogą do Katowic, my natomiast żegnamy kolegę, który przyjechał z Karpikiem ( sorki, zapomniałem imienia ... ) i jedziemy w kierunku dzielnicy Ochojec.

Następuje kolejne pożegnanie :( Tym razem z Gosią, Irkiem i Marcinem. Jeszcze tylko rundka na kubusiu Marcina i dochodzę do wniosku, że taki rower to nie dla mnie :P
Zostaję razem z Werką, którą to eskortuję no powiedzmy, że pod sam blok ;) i udaję się w kierunku domu.

Sił jeszcze na tyle, że gdyby nie godzina i brak partnera/partnerki, z wskazaniem na tą drugą osobę :D do jazdy, to do 100 km by się dokręciło.

Panie i Panowie, bardzo Wam dziękuje.


Kategoria Lasy, Miasto, W towarzystwie