W towarzystwie
Dystans całkowity: | 9641.38 km (w terenie 1769.20 km; 18.35%) |
Czas w ruchu: | 477:48 |
Średnia prędkość: | 19.38 km/h |
Maksymalna prędkość: | 65.40 km/h |
Suma podjazdów: | 8575 m |
Suma kalorii: | 22551 kcal |
Liczba aktywności: | 231 |
Średnio na aktywność: | 41.74 km i 2h 10m |
Więcej statystyk |
DPD
d a n e w y j a z d u
18.00 km
5.00 km teren
01:00 h
Pr.śr.:18.00 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Scott Apache '98
Do pracy i do domu, z wizytą u Gosi ;)
Kategoria Miasto, Mieszane, W towarzystwie
Prawie jak w górach i dpd
d a n e w y j a z d u
53.80 km
3.00 km teren
02:36 h
Pr.śr.:20.69 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Scott Apache '98
Prawie robi jednak wielką różnicę ;) Rano jak codziennie w tym tygodniu jadę trasą dpd, dzisiaj jakoś cieplej jakby z rana, za to w ciągu dnia nic nie wskazywało na to, że później pogoda się wyklaruje.
Pod wieczór umawiam się z Gosią i jedziemy przed siebie, w kierunku ... No właśnie dojeżdżamy i na miejscu jest stok narciarski, wyciąg, czyli prawie jak w górach. A tylko prawie bo to wszystko znajduje się w dzielnicy Kostuchna.
W lekkich już ciemnościach wracamy przez Podlesie, do Piotrowic, gdzie odwiedzamy w przelocie Marcina, który po wypadku już tylko odlicza dni do kolejnej jazdy ;)
Kategoria Miasto, Mieszane, W towarzystwie
DPD i spotkanie z Tomkiem
d a n e w y j a z d u
25.30 km
3.00 km teren
01:13 h
Pr.śr.:20.79 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Scott Apache '98
Rano dość chłodno, przez pierwsze parę kilometrów, w końcu jesień idzie, a chwilę po godzinie 5 trzeba wyjechać. Powrót w słoneczku, z lekkim wiaterkiem.
Później spotkanie ( dłuższą chwilę się zagadaliśmy :) ) z Tomkiem w centrum, który dzisiaj wymieniał części w swoim sprzęcie, czego skutkiem jest to, że wszedłem w posiadanie prawie nowej korby i suportu, po cenie bardzo okazyjnej ; dzięki ;)
Kategoria Miasto, Mieszane, W towarzystwie
DPD i zakupy z Gosią
d a n e w y j a z d u
46.30 km
0.00 km teren
02:29 h
Pr.śr.:18.64 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Scott Apache '98
Klasycznie trasą do i z pracy, później przejazd w kierunku Piotrowic i udajemy się z Gosią na Brynów. Misja zakupy, zakończona nie powodzeniem ... Na poprawienie nastroju ; lody i izobronik.
Kategoria Miasto, W towarzystwie
DPD
d a n e w y j a z d u
17.80 km
2.00 km teren
00:46 h
Pr.śr.:23.22 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Scott Apache '98
Dom - praca - dom. Powrót z Filipem, spotkanym przypadkowo na granicy Chorzów - Katowice.
Kategoria Miasto, W towarzystwie
Starganiec z Gosią
d a n e w y j a z d u
38.50 km
0.00 km teren
01:57 h
Pr.śr.:19.74 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Scott Apache '98
Po południowo - wieczorna przejażdżka z Gosią na Starganiec. Posiedzieć, poleżeć, uzupełnić płyny ;)
Ludzi mnóstwo, bo pogoda dopisywała, ale nasze miejsce na całe szczęście wolne ;]
Centrum - D3S - Brynów - Piotrowice - Ligota - Starganiec - Ligota - Piotrowice - Brynów - Centrum.
Kategoria Miasto, Mieszane, W towarzystwie
Kato - BB - Żywiec - Żar -BB ...
d a n e w y j a z d u
176.00 km
0.00 km teren
08:11 h
Pr.śr.:21.51 km/h
Pr.max:54.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Scott Apache '98
Godzina 6 rano, pobudka i ostatnie przygotowania do wyjazdu w kierunku Beskidów ... Tam z Filipem mamy zostawić Becię, a sami będziemy się kierować na Żywiec i górę Żar. O 7 spotykamy się w Katowicach na ul. Warszawskiej i po chwili rozmowy ruszamy w trasę, która początkowo wiedzie nas do Pszczyny i Goczałkowic.
Pogoda dopisuje, pomimo porannych mgieł i lekkiego uczucia chłodu, wiemy, że dzisiaj zimno nam nie będzie.
Filip się wentyluje, a w międzyczasie dojeżdża do nas Becia.
Do Pszczyny i kolejnego punktu wyprawy, pozostało nam już nie wiele kręcenia, ale w tym czasie pojawiają się wątpliwości, czy aby na pewno dojedziemy gdzie chcemy. Becia dzisiaj w formie życiowej nie była i sama proponuje wspólną jazdę do zapory w Goczałkowicach, a tam mamy się rozdzielić. Chwila rozmowy nt. jej pomysłu i jedziemy dalej.
Droga do zapory, gdzieś w oddali Filip, a ja czekam na koleżankę, aby przypadkiem nie skręciła na skrzyżowaniu ;) Poniżej już przystanek na zaporze.
Widoki trzeba przyznać, że kiepskie, pomimo słońca na niebie, cały czas utrzymująca się lekka mgła nie dała nacieszyć oczu. Tutaj też robimy dłuższą przerwę, spoglądamy na mapy i zapada ostateczna decyzja, że dalej jedziemy w dwójkę, a Becia do Bielska Białej, ma w zasadzie prostą drogę, momentami prostą, ale w sensie pionowym ;)
Żegnamy się i startujemy, tempo dość spokojne, cały czas staramy się utrzymywać okolice 28-30 km/h i skuteczne nam się to udaje, aż do podjazdu w Wapiennicy, gdzie to pojawiła się pierwsza ścianka dnia dzisiejszego. Spoglądając na znak drogowy, który proponował 12% nachylenie, średnio się ucieszyłem, ale jechać trzeba było. Nie często zdarza mi się takie pagórki robić, to też łatwo nie było, ale daliśmy radę. Później, właściwie przed samym Bielskiem kolejny podjazd i tu już skapitulowałem ; od dobrych trzech miesięcy nie jeździłem na 1 z przodu, tak dzisiaj ochoczo zrzucam na 1 i kręcę sobie 13 km/h pod górkę.
Koniec podjazdu, zaczyna się ścieżka wzdłuż lotniska, wcześniejsze powiedzmy utrudnienia, zaczynają rekompensować widoki ; w końcu widać góry ;)
Jedziemy na centrum BB, z tego miejsca kierować będziemy się na Żywiec. Dziwnym trafem gubimy się, robimy kółko w Bielsku i znowu jesteśmy w centrum. Tam już obieramy odpowiednią drogę. Ale, ale ... Filip ma na nią inna koncepcję, jak i ja. Tym samym na jednym z skrzyżowań, On leci swoją drogą, a ja swoją. Efektem tego jest, że spotykamy się na zjeździe w Łodygowicach. Ja swojej drogi nie żałuję, widoki miałem całkiem fajne.
Dobra, w końcu po wielu trudach docieramy do Żywca, gdzie robimy małe zakupy, orientujemy się jak z powrotem i ile nas jeszcze czeka kręcenia na Żar. Opcja wydaje się optymistyczna, w końcu to tylko jakieś 15 km, do początku podjazdu, więc po krótkiej przerwie ruszamy w trasę.
Przez centrum Żywca, kierujemy się na Tresną, dalej Międzybrodzie ... Chwilę, po wyjeździe z centrum słyszę od Filipa, soczyste "o kurwa". I wcale mu się nie dziwię, bo górek już dzisiaj trochę było, 110 km na liczniku, a tu na powitanie kolejnego odcinka mała ścianka. W zasadzie nie było by, w niej nic złego, gdyby nie to, że te ścianki ciągły się do samej zapory w Tresnej :D, gdzie w końcu udało nam się dojechać.
Widok z zapory, w oddali nasz cel.
Spoglądamy na mapę, decydujemy się i zaczynamy wjazd na Żar, z małym postojem, gdzie zapada decyzja, że jedziemy asfaltem, a nie terenowym szlakiem. Chociaż nie powiem, bardziej byłem za opcją terenową. Po Salmopolu, zdobytym jakiś czas temu, w górach nie byłem i wiedziałem, że nie ma co się spinać, a jechać swoje i nie gonić. Tak, czy siak się tam dojedzie.
1 z przodu, 3, albo 2 z tyłu i drapiemy powoli do góry. Widoki świetne, zmęczenie już jeszcze lepsze ... Od Żywca boli mnie kręgosłup, kręcę powoli, aby jechać, nie zatrzymać się, bo wiem, że ciężko będzie ruszyć. W pewnym momencie mijam Filipa siedzącego, ale nie zatrzymuje się, jadę dalej. I nagle urwa zaczyna dzwonić telefon, raz, drugi raz. Wybija mnie to z rytmu i zatrzymuje się. Chwilę później ruszam i już do końca bez stopu ; Żar na dwa razy, Salmopol na 4 :P
W końcu jesteśmy na górze, gdzie można odpocząć, porobić fotki, pomyśleć nad drogą powrotną.
Zbiornik na górze Żar. A poniżej widoki :
I czerwony szlak jakim będziemy zjeżdżać w kierunku Bielska. Opcja średnio spodobała się Filipowi, ale wyboru nie miał ;)
Prezentował się on początkowo tak ; do zjechania, przynajmniej klocki się dotrą.
No to śmig w dół, a po chwili szlak się dzielił na samochodowy i pieszy. Ten drugi nie był zbytnio przystosowany do naszych rowerów, a może to rowery do niego ? Wybieramy samochodowy i jakoś się jedzie, aż do momentu, gdzie trzeba zejść, bo jest za grząsko, dużo gliny, liści i kamieni.
Dalej już było lepiej, oczywiście kamienie ciągle nam towarzyszyły, ale momentami można się było puścić i nie myśleć o tym, że będzie dzwon. Ale, do czasu ... Na końcu szlaku zaskakuje nas ponad 2 metrowy uskok. A wcześniej można było spokojnie pocisnąć w dół ; jakby się to skończyło mówić nie trzeba.
Dalej już dało się zjechać bez przeszkód, no prawie, bo gubimy szlak i okazuje się, że mamy znowu przed sobą ściankę, gdzie o dziwo Filip stwierdza, że pitoli, dalej nie jedzie i wypych.
Udało się, dojechaliśmy do asfaltu, gdzie to wcześniej obraną drogą nr. 52 mamy się udać na Bielsko. Początkowo idzie nam to świetnie, tempo utrzymuje się na poziomie 32-35 km/h, aż do czasu. DK 52 okazuje się finalnie gorsza, niż droga z Żywca na Tresną. Przeklinam ten wybór, ale nie poddaję się i jadę dalej. Filipa tempo odpuszczam i jadę swoje, nerwowo spoglądając na licznik i godzinę, aby zdążyć w Bielsku na pociąg, którym mieliśmy jechać z Żywca.
Udaje nam się to, a nawet mamy jeszcze chwilę czasu do odjazdu ;) W pociągu z kilkoma bikerami trochę rozmowy i wysiadam w Piotrowicach, gdzie czeka na mnie Gosia. Filip jedzie dalej, ja wracam do domu hmm o nie wiem której ;)
Trip bardzo udany, męczący, ale nie zawsze jest płasko. Kolejny raz uświadomiłem sobie, że trzeba kręcić, kręcić i kręcić.
Dzięki.
Kategoria Miasto, Góry, W towarzystwie
I prawie koniec
d a n e w y j a z d u
33.80 km
0.00 km teren
01:41 h
Pr.śr.:20.08 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Scott Apache '98
Czego nie innego, jak urlopu. Mało rowerowego, bo i nogi się kręcić nie chciały. Tak się jeździło, aby jechać ... Może w końcu jutro się coś uda pokręcić, plan jest, obym tylko znowu nie umarł w połowie drogi.
Kategoria Miasto, W towarzystwie
Miały być ..., a była Trzebinia
d a n e w y j a z d u
83.40 km
0.00 km teren
03:30 h
Pr.śr.:23.83 km/h
Pr.max:52.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Scott Apache '98
Filip zaproponował na forum, abyśmy pojechali pod zamek w Babicach, na co przystałem, jak i Grzegorz, oraz Tomek. Prawie punktualnie melduję się na miejscu zbiórki i ruszamy. Tempo dość sprawne, szybko lecą nam wspomniane przez Filipa 48km do zamku ;) Faktycznie 48, to było, ale kawałek za Libiążem :P I tu zaczyna się prawdziwa część wyjazdu.
Zatrzymujemy się z Grzegorzem, w celu weryfikacji trasy, którą oczywiście zmieniliśmy ot tak nagle.
Chwilę później dojeżdżają Tomek i Filip
Postanawiamy zrobić chwilę przerwy, po czym niebo nad nami zmienia swój kolor, zaczyna kropić, a po minucie mamy nad sobą oberwanie chmury. Szybka zmiana ubrań, ukrywamy się pod drzewami, ale nie wiele nam to daje. Po około 20 minutach deszcz zelżał na tyle, że mogliśmy pojechać dalej, ale nikomu już w głowie zamek nie siedział. Tym samym zapada decyzja, że jedziemy do Chrzanowa na dworzec pkp i pociągiem wracamy do Katowic.
Po drodze okazuje się, że będzie nas czekać przesiadka w Trzebini, więc kierujemy się od razu na dworzec w tym mieście. Trasa już tak miło nie mijała, każdy z nas jechał przemoczony, w większym, lub mniejszym stopniu, dodatkowo pojawiło się kilka podjazdów i aż jeden zjazd ...
Jednak się udało i naszym oczom ukazuje się ryneczek w Trzebini :
Wspólna fotka i udajemy się na dworzec, gdzie za chwilę mamy transport do Katowic.
W sumie to wyjazd bardzo udany, z przygodami i prawie zdobytym zamkiem ;)
Kategoria Lasy, Miasto, W towarzystwie
Pomiędzy
d a n e w y j a z d u
82.10 km
14.00 km teren
04:01 h
Pr.śr.:20.44 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Scott Apache '98
Domem, domem Gosi, pracą i jeszcze jakieś krótkie trasy wspólnie z Gosią.
Czyli dpd z różnych stron, awaryjne dpd i takie tam.
Rano masakra ; przejazd z Piotrowic do Chorzowa Batorego zajął tylko 30 minut, a wyglądałem, jakbym spędził na rowerze cały dzień w górach ... Lasek na oś. Witosa pokazał na co go stać po solidnej burzy.
Kategoria Lasy, Miasto, Mieszane, W towarzystwie