W towarzystwie
Dystans całkowity: | 9641.38 km (w terenie 1769.20 km; 18.35%) |
Czas w ruchu: | 477:48 |
Średnia prędkość: | 19.38 km/h |
Maksymalna prędkość: | 65.40 km/h |
Suma podjazdów: | 8575 m |
Suma kalorii: | 22551 kcal |
Liczba aktywności: | 231 |
Średnio na aktywność: | 41.74 km i 2h 10m |
Więcej statystyk |
Sosnowiec, Będzin, Siewierz ...
d a n e w y j a z d u
122.60 km
15.00 km teren
06:27 h
Pr.śr.:19.01 km/h
Pr.max:52.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Scott Apache '98
Piękne sobotnie popołudnie, które miałem okazję spędzić razem z znajomymi z forum, w celu wspólnego zakręcenia się w okolicach Sosnowca, Będzina, Siewierza, Przeczyc. Pogoda idealna, zamówiona jak zawsze przez Marcina, chociaż pewnie Gosia swoje palce w tym maczała, ponieważ to naczelny meteorolog :P Umawiamy się pod Kościołem Mariackim w Katowicach, jednakże wcześniej z Filipem, zgarniamy z WPKiW, ekipę jadącą z Gliwic w składzie Patryk, Piotr i Rafał.
Na miejsce zbiórki o dziwo dolatujemy przed czasem, co wydawało się mało możliwe. Na miejscu czekają na nas : Becia, Gosia, Wera, Grzegorz i Marcin. Chwila rozmowy, planowanie trasy i ruszamy w kierunku Sosnowca, gdzie to Filip jest umówiony z Zbyszkiem.
Przez Sosnowiec docieramy na zamek w Będzinie, gdzie niektórzy uczestnicy wycieczki są po raz pierwszy. Atakujemy podjazd pod zamek, a to na rowerze, a i z buta, ale większości się udaje ;) Na miejscu chwila odpoczynku, można powiedzieć, że szybkie zwiedzanie i kilka fotek.
Po chwili odpoczynku, kierujemy się nad zalew Pogoria IV, co idzie nam dość sprawnie i szybko lądujemy w Dąbrowie Górniczej.
Następnie wzdłuż zalewu jedziemy w kierunku kolejnego zamku, tym razem znajdującego się w Siewierzu. Weronika ma mały kryzys na trasie, ale jakoś dajemy radę go pożegnać i ciśniemy dalej zdobywać zamek, co udaje nam się bez większych trudności.
Dalej jedziemy do centrum, gdzie atakujemy sklep sieci Biedronka, w celu zakupów odpowiednich na ognisko, które odbyło się nad jeziorem w Przeczycach. Oj trochę czasu nam tam zleciało, a Grzegorza czas właśnie gonił, ponieważ na 22 miał być w pracy ...
Ruszamy, tempo bardzo różne, od wyścigów na podjazdach, do turlania się ot tak. Tym samym, w pewnym miejscu Przeczyc Patryk, Piotr i Rafał zjeżdżają w kierunku Gliwic. Dojeżdżamy do Strzyżowic, gdzie Zbyszek odłącza się i jedzie w kierunku Będzina. My dalej kierujemy się na Katowice.
Opis ... czołówka zwiała ;)
Mniej, lub bardziej zwartą grupą dojeżdżamy do Wojkowic, gdzie poszukujemy sklepu, co kończy się dość można by powiedzieć tragicznie.
Na jednym z zjazdów Karpik zalicza konkretnego dzwona, czego efektem jest połamany nadgarstek i kilka poważnych stłuczeń. Szybki telefon na pogotowie i ... Będzie już za godzinę ; nosz kurwa mać. A wytłumaczenie, bo osoba dorosła sobie dojedzie do szpitala, czy pogotowia. Idąc dalej ... Po jakimś czasie dzwoni telefon Beni i dowiadujemy się, że karetki nie będzie w ogóle. No szczyt, szczytów. Człowiek się połamie i ma sam do szpitala zajść.
Na całe szczęście, podjeżdża do nas policja, pytając, co się stało. Szybka rozmowa i Marcin ląduje w radiowozie, a my zabieramy jego rower i czekamy na Anie, która to ma odebrać własność Marcina i jechać po niego do szpitala.
Ania odbiera rower i odjeżdża, ale w między czasie, okazuje się, że Weronika ma problemy zdrowotne, które wykluczają dalszą jazdę. Szybka decyzja i jadę sprawdzić, czy w kierunku Katowic jedzie jakiś autobus. Okazuje się, że tak ...
Po chwili rozmowy z kierowcą, udaje nam się zapakować 5 rowerów do busa nr. 43 i tym samym Benia wysiada, prawie obok siebie, my jedziemy do centrum Katowic. Odstawiamy Weronikę, pod dom. Zostajemy w trójkę, Gosia, Filip i ja. Po chwili Filip ucieka, do domu, my odpoczywamy jeszcze trochę i planujemy co dalej. Finisz taki, ze pojechaliśmy do mnie, a nie do Karpika, jak wcześniej miało być.
Rano naturalna :P pobudka o 6:35, trochę później odstawiam Gosię do domu i na tym kończę wycieczkę i ten wpis.
Dziękuję Wam bardzo za wspólną jazdę i przygody, a Ty Marcin szykuj się już na kolejne kilometry.
Kategoria Miasto, Mieszane, W towarzystwie
Kręcenie do tyłu
d a n e w y j a z d u
23.24 km
0.00 km teren
01:07 h
Pr.śr.:20.81 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Scott Apache '98
Niby dzień przerwy, a nogi zamiast normalnie, to jakby mi się kręciły do tyłu. Wiem, że jechałem z Filipem, ale był też Rysiek i tempo było spokojne, jednak kręcić nie mogłem w ogóle. Tu coś zabolało, tam zabolało i tak jechałem.
Szybki wyskok z chłopakami po awaryjne opony dla nich, później do WPKiW na jedno kółko, które ledwo co przejechałem. A jutro niby coś około 100 km mam zrobić ... Ciekawe jak ?
No i finisz wpisu, czyli jadę do roboty na noc.
Kategoria Miasto, W towarzystwie
Nie nazwana historia
d a n e w y j a z d u
52.20 km
8.00 km teren
02:41 h
Pr.śr.:19.45 km/h
Pr.max:39.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Scott Apache '98
Tytuł taki, a nie inny, bo zwyczajnie brak mi słów, co tam by można wpisać. Dawno czegoś takiego nie przeżyłem.
W skrócie :
* 2h spóźnienia do pracy
* zalane dokumenty i dwa telefony
* wylewanie wody z butów
* kurtka nie wyschła ani trochę, przez 7 godzin
* lekko ponad 2h, spędzone w lesie podczas burzy z kurtką na głowie
* powrót z pracy w jakby świeżo wyciągniętych z pralki spodenkach, a reszta to ciuchy robocze :/
* walka z zmęczeniem fizycznym, podczas powrotu rano ; oczy się same zamykały
Była to jedna z najcięższych 50, jakie przejechałem, ale najważniejsze, to miało swój niepowtarzalny klimat, bo tak !
A całkiem, tak na samym początku wyjazdu, spotykam całkiem przypadkowo Darka. Dwa lata znajomości, tylko dzięki BS, które w końcu owocują spotkaniem w realu, które długo nie trwało, ponieważ gonił go czas, ale parę razy próbowaliśmy się trafić i zawsze coś stawało na przeszkodzie, aż udało się zupełnie, przez przypadek.
Miło było Cię poznać i do następnego ;)
Kategoria Miasto, Mieszane, W towarzystwie
Wieczornie z Gosią i dpd
d a n e w y j a z d u
55.30 km
10.00 km teren
02:28 h
Pr.śr.:22.42 km/h
Pr.max:46.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1258 kcal
Rower:Scott Apache '98
Wieczorowo z Gosią na Rybaczówkę, gdzie zasiadamy na chwilę, ale czas szybko mija i niestety trzeba wracać. Jednakże wcześniej dzwoni Marcin i podjeżdżamy do niego jeszcze na chwilę pogadać. Znowu minuty lecą jak z przepaści, a ja na godzinę 22 muszę się zameldować w pracy.
Żegnamy się z Marcinem, późnej odprowadzam Gosię i mamy 21:25, a ja w Piotrowicach ... Nogi się zakręciły i stawiam się 5 minut, przed godziną 22 w pracy. Dalej to już nocka, chłodny poranek i powrót do domu. A w czasie powrotu, nogi rozkręciły się dopiero koło centrum.
Aha, na koniec spięcie, z głównym brygadzistą ; bo jak to ja mogę trzymać uwalony ( no fakt, do czystego to mu daleko ) rower w szatni. Odpowiedź krótka, że na dworze stał nie będzie i od jutra mam nowe miejsce, oczywiście także pod dachem. A spięcie z powodu takiego, że wszedł, zawadził o ramę i się uje..., no wiadomo ubrudził.
Kategoria Miasto, Mieszane, W towarzystwie
Serwis z Filipem, Koodza i brak licznika
d a n e w y j a z d u
7.00 km
0.00 km teren
00:19 h
Pr.śr.:22.11 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Scott Apache '98
Serwisowo z Filipem, napędy wyczyszczone, a ramy jak uwalone były tak dalej są ;) Samo odpadnie kiedyś. Później do Koodzy w celu wyszukania spodenek dla Filipa, ale były same za małe i wyszliśmy z niczym.
Po drodze mój licznik, już całkiem odmawia posłuszeństwa i podjeżdżamy do małego rowerowego i wychodzimy z nowym nabytkiem, który początkowo sprawia nie małe problemy w założeniu i ustawieniu. Finalnie ląduje na mostku i nawet coś wyświetla.
Filip ciągnie mnie jeszcze na rundkę przez D3S, ale z uwagi, że jestem po nocce, odmawiam i udaje się do domu, natomiast kolega na wspomnianą wyżej trasę.
Dzięki ;)
Kategoria Miasto, W towarzystwie
Regeneracja z Filipem
d a n e w y j a z d u
55.00 km
0.00 km teren
02:10 h
Pr.śr.:25.38 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Scott Apache '98
Po wczorajszej setce z ekipą, dzisiaj dzień na lekką regenerację. Taki był zamysł, chociaż wiedziałem, że z Filipem może wyjść to trochę inaczej, niż planowałem.
Rano już Filip ciągnął na zamek w Będzinie, ale nie pojechałem z nim, natomiast On zrobił trasę, razem z Andrzejem.
My natomiast spotykamy się trochę po godzinie 17 na Rybaczówce, gdzie dolatuję w dość szybkim tempie, aby się nie spóźnić. Filip daje znak, że będzie troszkę później, niż planował, ale obrócił naprawdę szybko ;)
Chwila na smarowanie, pogaduchy, planowanie trasy i nagle obok nas, przemyka taki oto wynalazek ...
Taka oto nowoczesna myśl techniczna. Nie mogłem się powstrzymać i zdjęcie musiałem cyknąć.
W końcu zbieramy się i w planie mamy trasę na drugą Rybaczówkę, znajdującą się w Rudzie Śląskiej. No to lecimy, tempo Filip jak zwykle narzuca dość szybkie, ale jakoś daję radę. Szybko i sprawnie docieramy do Zarzecza, a następnie kierujemy się na Starganiec, gdzie łapie nas deszcz. Czekamy pod drzewkiem, ale nie przestaje padać i tym samym stwierdzamy, że dalsza jazda, to już tylko droga powrotna do centrum. I teraz poznałem prawdziwą moc Filipa, bo wystrzelił jak z procy, dogonić się go nie dało ; ja nie wiem skąd Ty te siły bierzesz.
Lekko przemoczeni, brudni, docieramy na ul. Mariacką, gdzie wymieniamy jeszcze kilka zdań i każdy jedzie w swoją stronę.
Dzięki za przeciągnięcie ;)
Kategoria Miasto, W towarzystwie
Kato - Pszczyna - Kato i ...
d a n e w y j a z d u
103.00 km
25.00 km teren
04:32 h
Pr.śr.:22.72 km/h
Pr.max:45.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 2361 kcal
Rower:Scott Apache '98
Propozycja Grzegorza na 9 czerwca, to Pszczyna, na co chętnie przystaję. Bo co mi tam takie 100 km :D, się dojedzie jakoś. Zbiórka wyznaczona na godzinę 8:45, przy parkingu na Stargańcu, na którą nie dojeżdżam z powodów osobistych ( przepraszam Was ).
Jednak powiedziało się A, to trzeba powiedzieć B, a Gosi też wspomniałem, że jedziemy razem, więc wpadam do domu, łapię telefon i wszystko jasne ; o 12:30 mam pociąg do Pszczyny i tak też dołączam do ekipy, która stacjonuje na rynku pod parasolami ;) No to jestem ...
Jedno złote, wraca Filip i Irek, Grzegorz zarządza powrót, więc się nie nasiedziałem, a przed południem ciężko było.
No to w drogę, w końcu mam o 50 km, mniej niż reszta, ale jedzie się jakoś tak średnio ;) Ale bez problemów daliśmy radę, a to ważne. W Podlesiu Irek ucieka do domu, ma dosłownie kawałeczek, my jedziemy jeszcze chwilę razem i na granicy Podlesie-Zarzecze, rozstajemy się. Grupa prowadzona przez Grzegorza, pomyka w kierunku Chorzowa, a Filip, Gosia i ja jedziemy na Piotrowice.
Gosia koło domu stwierdza, że ucieka, natomiast z Filipem robimy pewne ( piwne ), zakupy i udajemy się na Rybaczówkę, gdzie trochę nam czasu zleciało ( podziękował za smar ), dalej nam jednak mało i lecimy na Bolinę, dalej przez Szopienice, Burowiec, centrum do WPKiW, gdzie spotkamy się z Andrzejem. Chwila rozmowy i lecimy pętlą w około parku, po czym na ul. Bracką, gdzie na skrzyżowaniu się żegnamy. Filip do domu, a ja ponoć na piwo i to z Gosią ...
Zakończyliśmy dzień na krótkiej jeździe po lasach w okolicy Ochojca.
Podziękował bardzo za towarzystwo.
Fotki ? Są u Filipa, lub za jakiś czas będą tutaj od Grzegorza.
Kategoria W towarzystwie
Paprotki z ekipą ;]
d a n e w y j a z d u
91.00 km
35.00 km teren
04:10 h
Pr.śr.:21.84 km/h
Pr.max:43.50 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 2071 kcal
Rower:Scott Apache '98
Będzie inaczej, bez opisu ... Kto był, ten wie jak było, czyli zajebiście. Oby więcej takich ludzi jak Wy. Z Wami można wszystko, Pszczyna w sobotę, to nic w porównaniu do tego co jeszcze pewnie razem zrobimy.
Gosia, Grzegorz, Marcin, Filip, Krzysiek, Wojtek, Irek, Patryk, i ja, taką oto zgraną ekipą wyruszyliśmy przez różne łąki, lasy, Lędziny na Paprocany, a później to już tradycyjnie ognisko na Stargańcu ;)
Niech zdjęcia oddają urok wyjazdu.
Finał w czwórkę ; Gosia, Grzegorz, Marcin + ja. Posiedziało się do trochę ponad godziny 21 i kto nie został, niech żałuje. Ale ... Nadrobimy :)
Jeszcze raz dziękuje Wam.
Kategoria Lasy, Miasto, W towarzystwie
Deszczowa kraina
d a n e w y j a z d u
39.40 km
0.00 km teren
01:53 h
Pr.śr.:20.92 km/h
Pr.max:47.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 885 kcal
Rower:Scott Apache '98
Wczoraj się taki jeden z krainy deszczowców zabrał z nami, nie przedstawiając się odjechał, ale za to zostawił ciemne chmury na dzisiaj i tym samym towarzystwo trochę zmokło.
Marcin, Gosia, Irek, Marcin, Wojtek, Grzegorz, Marcin i ja, tak przedstawiał się skład na dzisiaj. Początkowa czwórka dojeżdża na Plac Wolności, gdzie czekam już na nich i kierujemy się pod Żyrafę w WPKiW. Już na starcie zaczyna lekko kropić, ale można bez problemu jechać.
Na miejscu docelowym oczekują na nas Grzegorz, Marcin i Wojtek. Po chwili rozmowy zaczyna padać mocniej i jedyną słuszną decyzją jest udanie się w kierunku parasoli, gdzie zasiadamy na dłuższą chwilę.
Padać w końcu przestaje, zbieramy się na rundkę honorową w około parku. Wiadomo, park gigantyczny nie jest, więc i zaplanowana trasa się kończy. Przy jednym z wejść do Wesołego Miasteczka, żegnamy Marcina, oraz Wojtka. Z Grzegorzem jedziemy odprowadzić ekipę z okolic Podlesia i Piotrowic.
Zatrzymujemy się na "chwilę" przy przy ING na ul. Jankego, gdzie wymieniamy uściski dłoni z Irkiem i pomyka On w stronę dzielnicy Podlesie. Z naszej chwili, robi się dobre ponad 60 minut, mijające na rozmowie o byle czym. Ważne, że jest bardzo pozytywnie ;)
Około godziny 21 rozstajemy się ; najdalej mają Gosia i Marcin, całe hmm 500 metrów, natomiast Grzegorz kieruje się na Świętochłowice, ja natomiast podążam w kierunku centrum.
Podziękował bardzo ;]
Kategoria W towarzystwie, Miasto
Szturm na zamek w Chudowie
d a n e w y j a z d u
82.70 km
24.00 km teren
04:14 h
Pr.śr.:19.54 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1802 kcal
Rower:Scott Apache '98
Od tygodnia razem z znajomymi i nie tylko z forum, planowaliśmy dzisiejszy wyjazd. Opcji było kilka, ale ostatecznie decyzją większości, za cel obraliśmy sobie zamek, a raczej jego ruiny w Chudowie.
Ekipa wyjazdowa początkowo podzielona została na dwie drużyny, które spotykały się w różnych miejscach ; Chorzów Batory PKP, oraz K-ce Ligota osiedle akademickie. Ja startuję razem z Grzegorzem, Markiem, Filipem i Zyziem z pod dworca w Chorzowie. Tam miał stawić się jeszcze Wojtek, ale praca, a właściwie powrót z nocki, wykluczył go z wypadu.
Z pod dworca Grzegorz wypalił jak z procy, za nim Filip, na zmianę Marek i ja i Zyziu. Tempo trzeba przyznać wyśmienite, kto jechał ten wie ;)
Można powiedzieć, że chwilę później znajdujemy się już na miejscu spotkania z drugą grupą, w skład której to wchodzą : Gosia, Werka, Karpik, Irek34, Irek (softnet), Rico, oraz Marcin (brat Gosi). Był także uwaga ... Don Pedro z krainy deszczowców, czyli rowerzysta mówiący, że jedzie na Mikołów, a dojechał z nami na zamek, nie przedstawiając się itp. Aczkolwiek Grzegorz ma go złapanego na fotce, więc może ktoś go rozpozna ;)
Dobra, ruszamy w stronę lasu, jedziemy, jedziemy i oczywiście jedziemy dalej, raz wolniej, raz szybciej gubiąc ogonek, ale zawsze ktoś w miarę zaskoczy, że chyba za szybko i czekamy na resztę. Na całe szczęście z przodu jedzie Filip, który zna trasę, a stawkę zamyka Grzegorz, także dobrze znający ścieżki prowadzące do celu. Raz na jakiś czas, oczywiście wskazany jest postój, aby zebrać całą grupę, uzupełnić płyny :
Przez Starą Kuźnię i Borową Wieś docieramy na miejsce, tym samym zdobywając zamek w Chudowie, pod którym spędzamy hmm 5 minut :D, kierując się w określone miejsce odpoczynku :
Nasze przybycie pod wrota zamku, zostało hucznie obwieszczone przez Marcina, w jaki sposób, pisać nie będę, kto był ten wie :P
Dalej piwko, smiechy, miśki Haribo itp :
Był i też mój poprzednik, jakiś taki drętwy, nie rowerowy :P
No ale czas mijał, fajnie się siedziało, a trzeba było jeszcze wrócić i to z zakręceniem na Starganiec, gdzie na zakończenie miało się odbyć ognisko. Tym samym wyruszamy, jedziemy i znowu jedziemy, aż tu nagle sklep :D Jak można się domyślić, ekspedientka bardzo ucieszyła się na nasz widok, ponieważ z lodówki zniknął prawie cały zapas wusztu (kiełbasy :P ). Zakupy zrobione, do stargola kawałek, więc lecimy dalej, sprawnie i prawie bez przeszkód ...
Kawałek przed miejscem docelowym Irek (softnet), łapie kapcia.
Jak to w naszym kraju bywa ; 10 patrzy, a dwóch robi ;) Ale cała akcja zajęła dosłownie moment i pomknęliśmy dalej, przez te różne łąki, pola, lasy, kamienie i piaski, docierając na Starganiec.
Tam już tylko szybkie zbieranie drewna na ognicho, przez główną ekipę, a ja z Irkiem lecimy na Ligotę do sklepu. Meldujemy się, gdy nazbierane i rozpalone, a towarzystwo rozbawione ;)
Były wuszty klasyczne, ale także i wersje karbonowe dla prO bikerów :D
Szybkimi krokami, zbliża się wieczór i zbieramy się w drogę powrotną przez lasy na Ligocie, gdzie w pewnym miejscu oddzielają się od nas Marek i Grzegorz, którzy jadą w swoją stronę, a my dalej w kierunku osiedla akademickiego. Tam odłącza się od nas Filip, który leci swoją drogą do Katowic, my natomiast żegnamy kolegę, który przyjechał z Karpikiem ( sorki, zapomniałem imienia ... ) i jedziemy w kierunku dzielnicy Ochojec.
Następuje kolejne pożegnanie :( Tym razem z Gosią, Irkiem i Marcinem. Jeszcze tylko rundka na kubusiu Marcina i dochodzę do wniosku, że taki rower to nie dla mnie :P
Zostaję razem z Werką, którą to eskortuję no powiedzmy, że pod sam blok ;) i udaję się w kierunku domu.
Sił jeszcze na tyle, że gdyby nie godzina i brak partnera/partnerki, z wskazaniem na tą drugą osobę :D do jazdy, to do 100 km by się dokręciło.
Panie i Panowie, bardzo Wam dziękuje.
Kategoria Lasy, Miasto, W towarzystwie