devilek prowadzi tutaj blog rowerowy

Opowieści, dziwnej treści.

Wpisy archiwalne w kategorii

W towarzystwie

Dystans całkowity:9641.38 km (w terenie 1769.20 km; 18.35%)
Czas w ruchu:477:48
Średnia prędkość:19.38 km/h
Maksymalna prędkość:65.40 km/h
Suma podjazdów:8575 m
Suma kalorii:22551 kcal
Liczba aktywności:231
Średnio na aktywność:41.74 km i 2h 10m
Więcej statystyk

Sosnowiec, Będzin, Siewierz ...

  d a n e    w y j a z d u 122.60 km 15.00 km teren 06:27 h Pr.śr.:19.01 km/h Pr.max:52.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Scott Apache '98
Niedziela, 17 czerwca 2012 | dodano: 17.06.2012

Piękne sobotnie popołudnie, które miałem okazję spędzić razem z znajomymi z forum, w celu wspólnego zakręcenia się w okolicach Sosnowca, Będzina, Siewierza, Przeczyc. Pogoda idealna, zamówiona jak zawsze przez Marcina, chociaż pewnie Gosia swoje palce w tym maczała, ponieważ to naczelny meteorolog :P Umawiamy się pod Kościołem Mariackim w Katowicach, jednakże wcześniej z Filipem, zgarniamy z WPKiW, ekipę jadącą z Gliwic w składzie Patryk, Piotr i Rafał.

Na miejsce zbiórki o dziwo dolatujemy przed czasem, co wydawało się mało możliwe. Na miejscu czekają na nas : Becia, Gosia, Wera, Grzegorz i Marcin. Chwila rozmowy, planowanie trasy i ruszamy w kierunku Sosnowca, gdzie to Filip jest umówiony z Zbyszkiem.

Przez Sosnowiec docieramy na zamek w Będzinie, gdzie niektórzy uczestnicy wycieczki są po raz pierwszy. Atakujemy podjazd pod zamek, a to na rowerze, a i z buta, ale większości się udaje ;) Na miejscu chwila odpoczynku, można powiedzieć, że szybkie zwiedzanie i kilka fotek.









Po chwili odpoczynku, kierujemy się nad zalew Pogoria IV, co idzie nam dość sprawnie i szybko lądujemy w Dąbrowie Górniczej.





Następnie wzdłuż zalewu jedziemy w kierunku kolejnego zamku, tym razem znajdującego się w Siewierzu. Weronika ma mały kryzys na trasie, ale jakoś dajemy radę go pożegnać i ciśniemy dalej zdobywać zamek, co udaje nam się bez większych trudności.





Dalej jedziemy do centrum, gdzie atakujemy sklep sieci Biedronka, w celu zakupów odpowiednich na ognisko, które odbyło się nad jeziorem w Przeczycach. Oj trochę czasu nam tam zleciało, a Grzegorza czas właśnie gonił, ponieważ na 22 miał być w pracy ...

Ruszamy, tempo bardzo różne, od wyścigów na podjazdach, do turlania się ot tak. Tym samym, w pewnym miejscu Przeczyc Patryk, Piotr i Rafał zjeżdżają w kierunku Gliwic. Dojeżdżamy do Strzyżowic, gdzie Zbyszek odłącza się i jedzie w kierunku Będzina. My dalej kierujemy się na Katowice.



Opis ... czołówka zwiała ;)

Mniej, lub bardziej zwartą grupą dojeżdżamy do Wojkowic, gdzie poszukujemy sklepu, co kończy się dość można by powiedzieć tragicznie.

Na jednym z zjazdów Karpik zalicza konkretnego dzwona, czego efektem jest połamany nadgarstek i kilka poważnych stłuczeń. Szybki telefon na pogotowie i ... Będzie już za godzinę ; nosz kurwa mać. A wytłumaczenie, bo osoba dorosła sobie dojedzie do szpitala, czy pogotowia. Idąc dalej ... Po jakimś czasie dzwoni telefon Beni i dowiadujemy się, że karetki nie będzie w ogóle. No szczyt, szczytów. Człowiek się połamie i ma sam do szpitala zajść.

Na całe szczęście, podjeżdża do nas policja, pytając, co się stało. Szybka rozmowa i Marcin ląduje w radiowozie, a my zabieramy jego rower i czekamy na Anie, która to ma odebrać własność Marcina i jechać po niego do szpitala.

Ania odbiera rower i odjeżdża, ale w między czasie, okazuje się, że Weronika ma problemy zdrowotne, które wykluczają dalszą jazdę. Szybka decyzja i jadę sprawdzić, czy w kierunku Katowic jedzie jakiś autobus. Okazuje się, że tak ...

Po chwili rozmowy z kierowcą, udaje nam się zapakować 5 rowerów do busa nr. 43 i tym samym Benia wysiada, prawie obok siebie, my jedziemy do centrum Katowic. Odstawiamy Weronikę, pod dom. Zostajemy w trójkę, Gosia, Filip i ja. Po chwili Filip ucieka, do domu, my odpoczywamy jeszcze trochę i planujemy co dalej. Finisz taki, ze pojechaliśmy do mnie, a nie do Karpika, jak wcześniej miało być.

Rano naturalna :P pobudka o 6:35, trochę później odstawiam Gosię do domu i na tym kończę wycieczkę i ten wpis.

Dziękuję Wam bardzo za wspólną jazdę i przygody, a Ty Marcin szykuj się już na kolejne kilometry.


Kategoria Miasto, Mieszane, W towarzystwie

Kręcenie do tyłu

  d a n e    w y j a z d u 23.24 km 0.00 km teren 01:07 h Pr.śr.:20.81 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Scott Apache '98
Piątek, 15 czerwca 2012 | dodano: 15.06.2012

Niby dzień przerwy, a nogi zamiast normalnie, to jakby mi się kręciły do tyłu. Wiem, że jechałem z Filipem, ale był też Rysiek i tempo było spokojne, jednak kręcić nie mogłem w ogóle. Tu coś zabolało, tam zabolało i tak jechałem.

Szybki wyskok z chłopakami po awaryjne opony dla nich, później do WPKiW na jedno kółko, które ledwo co przejechałem. A jutro niby coś około 100 km mam zrobić ... Ciekawe jak ?

No i finisz wpisu, czyli jadę do roboty na noc.


Kategoria Miasto, W towarzystwie

Nie nazwana historia

  d a n e    w y j a z d u 52.20 km 8.00 km teren 02:41 h Pr.śr.:19.45 km/h Pr.max:39.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Scott Apache '98
Czwartek, 14 czerwca 2012 | dodano: 14.06.2012

Tytuł taki, a nie inny, bo zwyczajnie brak mi słów, co tam by można wpisać. Dawno czegoś takiego nie przeżyłem.

W skrócie :

* 2h spóźnienia do pracy
* zalane dokumenty i dwa telefony
* wylewanie wody z butów
* kurtka nie wyschła ani trochę, przez 7 godzin
* lekko ponad 2h, spędzone w lesie podczas burzy z kurtką na głowie
* powrót z pracy w jakby świeżo wyciągniętych z pralki spodenkach, a reszta to ciuchy robocze :/
* walka z zmęczeniem fizycznym, podczas powrotu rano ; oczy się same zamykały

Była to jedna z najcięższych 50, jakie przejechałem, ale najważniejsze, to miało swój niepowtarzalny klimat, bo tak !

A całkiem, tak na samym początku wyjazdu, spotykam całkiem przypadkowo Darka. Dwa lata znajomości, tylko dzięki BS, które w końcu owocują spotkaniem w realu, które długo nie trwało, ponieważ gonił go czas, ale parę razy próbowaliśmy się trafić i zawsze coś stawało na przeszkodzie, aż udało się zupełnie, przez przypadek.

Miło było Cię poznać i do następnego ;)


Kategoria Miasto, Mieszane, W towarzystwie

Wieczornie z Gosią i dpd

  d a n e    w y j a z d u 55.30 km 10.00 km teren 02:28 h Pr.śr.:22.42 km/h Pr.max:46.60 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: 1258 kcal Rower:Scott Apache '98
Wtorek, 12 czerwca 2012 | dodano: 12.06.2012

Wieczorowo z Gosią na Rybaczówkę, gdzie zasiadamy na chwilę, ale czas szybko mija i niestety trzeba wracać. Jednakże wcześniej dzwoni Marcin i podjeżdżamy do niego jeszcze na chwilę pogadać. Znowu minuty lecą jak z przepaści, a ja na godzinę 22 muszę się zameldować w pracy.

Żegnamy się z Marcinem, późnej odprowadzam Gosię i mamy 21:25, a ja w Piotrowicach ... Nogi się zakręciły i stawiam się 5 minut, przed godziną 22 w pracy. Dalej to już nocka, chłodny poranek i powrót do domu. A w czasie powrotu, nogi rozkręciły się dopiero koło centrum.

Aha, na koniec spięcie, z głównym brygadzistą ; bo jak to ja mogę trzymać uwalony ( no fakt, do czystego to mu daleko ) rower w szatni. Odpowiedź krótka, że na dworze stał nie będzie i od jutra mam nowe miejsce, oczywiście także pod dachem. A spięcie z powodu takiego, że wszedł, zawadził o ramę i się uje..., no wiadomo ubrudził.


Kategoria Miasto, Mieszane, W towarzystwie

Serwis z Filipem, Koodza i brak licznika

  d a n e    w y j a z d u 7.00 km 0.00 km teren 00:19 h Pr.śr.:22.11 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Scott Apache '98
Wtorek, 12 czerwca 2012 | dodano: 12.06.2012

Serwisowo z Filipem, napędy wyczyszczone, a ramy jak uwalone były tak dalej są ;) Samo odpadnie kiedyś. Później do Koodzy w celu wyszukania spodenek dla Filipa, ale były same za małe i wyszliśmy z niczym.

Po drodze mój licznik, już całkiem odmawia posłuszeństwa i podjeżdżamy do małego rowerowego i wychodzimy z nowym nabytkiem, który początkowo sprawia nie małe problemy w założeniu i ustawieniu. Finalnie ląduje na mostku i nawet coś wyświetla.

Filip ciągnie mnie jeszcze na rundkę przez D3S, ale z uwagi, że jestem po nocce, odmawiam i udaje się do domu, natomiast kolega na wspomnianą wyżej trasę.

Dzięki ;)


Kategoria Miasto, W towarzystwie

Regeneracja z Filipem

  d a n e    w y j a z d u 55.00 km 0.00 km teren 02:10 h Pr.śr.:25.38 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Scott Apache '98
Niedziela, 10 czerwca 2012 | dodano: 10.06.2012

Po wczorajszej setce z ekipą, dzisiaj dzień na lekką regenerację. Taki był zamysł, chociaż wiedziałem, że z Filipem może wyjść to trochę inaczej, niż planowałem.

Rano już Filip ciągnął na zamek w Będzinie, ale nie pojechałem z nim, natomiast On zrobił trasę, razem z Andrzejem.

My natomiast spotykamy się trochę po godzinie 17 na Rybaczówce, gdzie dolatuję w dość szybkim tempie, aby się nie spóźnić. Filip daje znak, że będzie troszkę później, niż planował, ale obrócił naprawdę szybko ;)

Chwila na smarowanie, pogaduchy, planowanie trasy i nagle obok nas, przemyka taki oto wynalazek ...



Taka oto nowoczesna myśl techniczna. Nie mogłem się powstrzymać i zdjęcie musiałem cyknąć.

W końcu zbieramy się i w planie mamy trasę na drugą Rybaczówkę, znajdującą się w Rudzie Śląskiej. No to lecimy, tempo Filip jak zwykle narzuca dość szybkie, ale jakoś daję radę. Szybko i sprawnie docieramy do Zarzecza, a następnie kierujemy się na Starganiec, gdzie łapie nas deszcz. Czekamy pod drzewkiem, ale nie przestaje padać i tym samym stwierdzamy, że dalsza jazda, to już tylko droga powrotna do centrum. I teraz poznałem prawdziwą moc Filipa, bo wystrzelił jak z procy, dogonić się go nie dało ; ja nie wiem skąd Ty te siły bierzesz.

Lekko przemoczeni, brudni, docieramy na ul. Mariacką, gdzie wymieniamy jeszcze kilka zdań i każdy jedzie w swoją stronę.

Dzięki za przeciągnięcie ;)


Kategoria Miasto, W towarzystwie

Kato - Pszczyna - Kato i ...

  d a n e    w y j a z d u 103.00 km 25.00 km teren 04:32 h Pr.śr.:22.72 km/h Pr.max:45.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: 2361 kcal Rower:Scott Apache '98
Sobota, 9 czerwca 2012 | dodano: 09.06.2012

Propozycja Grzegorza na 9 czerwca, to Pszczyna, na co chętnie przystaję. Bo co mi tam takie 100 km :D, się dojedzie jakoś. Zbiórka wyznaczona na godzinę 8:45, przy parkingu na Stargańcu, na którą nie dojeżdżam z powodów osobistych ( przepraszam Was ).

Jednak powiedziało się A, to trzeba powiedzieć B, a Gosi też wspomniałem, że jedziemy razem, więc wpadam do domu, łapię telefon i wszystko jasne ; o 12:30 mam pociąg do Pszczyny i tak też dołączam do ekipy, która stacjonuje na rynku pod parasolami ;) No to jestem ...

Jedno złote, wraca Filip i Irek, Grzegorz zarządza powrót, więc się nie nasiedziałem, a przed południem ciężko było.

No to w drogę, w końcu mam o 50 km, mniej niż reszta, ale jedzie się jakoś tak średnio ;) Ale bez problemów daliśmy radę, a to ważne. W Podlesiu Irek ucieka do domu, ma dosłownie kawałeczek, my jedziemy jeszcze chwilę razem i na granicy Podlesie-Zarzecze, rozstajemy się. Grupa prowadzona przez Grzegorza, pomyka w kierunku Chorzowa, a Filip, Gosia i ja jedziemy na Piotrowice.

Gosia koło domu stwierdza, że ucieka, natomiast z Filipem robimy pewne ( piwne ), zakupy i udajemy się na Rybaczówkę, gdzie trochę nam czasu zleciało ( podziękował za smar ), dalej nam jednak mało i lecimy na Bolinę, dalej przez Szopienice, Burowiec, centrum do WPKiW, gdzie spotkamy się z Andrzejem. Chwila rozmowy i lecimy pętlą w około parku, po czym na ul. Bracką, gdzie na skrzyżowaniu się żegnamy. Filip do domu, a ja ponoć na piwo i to z Gosią ...

Zakończyliśmy dzień na krótkiej jeździe po lasach w okolicy Ochojca.

Podziękował bardzo za towarzystwo.

Fotki ? Są u Filipa, lub za jakiś czas będą tutaj od Grzegorza.


Kategoria W towarzystwie

Paprotki z ekipą ;]

  d a n e    w y j a z d u 91.00 km 35.00 km teren 04:10 h Pr.śr.:21.84 km/h Pr.max:43.50 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: 2071 kcal Rower:Scott Apache '98
Czwartek, 7 czerwca 2012 | dodano: 07.06.2012

Będzie inaczej, bez opisu ... Kto był, ten wie jak było, czyli zajebiście. Oby więcej takich ludzi jak Wy. Z Wami można wszystko, Pszczyna w sobotę, to nic w porównaniu do tego co jeszcze pewnie razem zrobimy.

Gosia, Grzegorz, Marcin, Filip, Krzysiek, Wojtek, Irek, Patryk, i ja, taką oto zgraną ekipą wyruszyliśmy przez różne łąki, lasy, Lędziny na Paprocany, a później to już tradycyjnie ognisko na Stargańcu ;)

Niech zdjęcia oddają urok wyjazdu.













Finał w czwórkę ; Gosia, Grzegorz, Marcin + ja. Posiedziało się do trochę ponad godziny 21 i kto nie został, niech żałuje. Ale ... Nadrobimy :)

Jeszcze raz dziękuje Wam.


Kategoria Lasy, Miasto, W towarzystwie

Deszczowa kraina

  d a n e    w y j a z d u 39.40 km 0.00 km teren 01:53 h Pr.śr.:20.92 km/h Pr.max:47.30 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: 885 kcal Rower:Scott Apache '98
Niedziela, 3 czerwca 2012 | dodano: 03.06.2012

Wczoraj się taki jeden z krainy deszczowców zabrał z nami, nie przedstawiając się odjechał, ale za to zostawił ciemne chmury na dzisiaj i tym samym towarzystwo trochę zmokło.

Marcin, Gosia, Irek, Marcin, Wojtek, Grzegorz, Marcin i ja, tak przedstawiał się skład na dzisiaj. Początkowa czwórka dojeżdża na Plac Wolności, gdzie czekam już na nich i kierujemy się pod Żyrafę w WPKiW. Już na starcie zaczyna lekko kropić, ale można bez problemu jechać.

Na miejscu docelowym oczekują na nas Grzegorz, Marcin i Wojtek. Po chwili rozmowy zaczyna padać mocniej i jedyną słuszną decyzją jest udanie się w kierunku parasoli, gdzie zasiadamy na dłuższą chwilę.

Padać w końcu przestaje, zbieramy się na rundkę honorową w około parku. Wiadomo, park gigantyczny nie jest, więc i zaplanowana trasa się kończy. Przy jednym z wejść do Wesołego Miasteczka, żegnamy Marcina, oraz Wojtka. Z Grzegorzem jedziemy odprowadzić ekipę z okolic Podlesia i Piotrowic.

Zatrzymujemy się na "chwilę" przy przy ING na ul. Jankego, gdzie wymieniamy uściski dłoni z Irkiem i pomyka On w stronę dzielnicy Podlesie. Z naszej chwili, robi się dobre ponad 60 minut, mijające na rozmowie o byle czym. Ważne, że jest bardzo pozytywnie ;)

Około godziny 21 rozstajemy się ; najdalej mają Gosia i Marcin, całe hmm 500 metrów, natomiast Grzegorz kieruje się na Świętochłowice, ja natomiast podążam w kierunku centrum.

Podziękował bardzo ;]


Kategoria W towarzystwie, Miasto

Szturm na zamek w Chudowie

  d a n e    w y j a z d u 82.70 km 24.00 km teren 04:14 h Pr.śr.:19.54 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: 1802 kcal Rower:Scott Apache '98
Sobota, 2 czerwca 2012 | dodano: 02.06.2012

Od tygodnia razem z znajomymi i nie tylko z forum, planowaliśmy dzisiejszy wyjazd. Opcji było kilka, ale ostatecznie decyzją większości, za cel obraliśmy sobie zamek, a raczej jego ruiny w Chudowie.

Ekipa wyjazdowa początkowo podzielona została na dwie drużyny, które spotykały się w różnych miejscach ; Chorzów Batory PKP, oraz K-ce Ligota osiedle akademickie. Ja startuję razem z Grzegorzem, Markiem, Filipem i Zyziem z pod dworca w Chorzowie. Tam miał stawić się jeszcze Wojtek, ale praca, a właściwie powrót z nocki, wykluczył go z wypadu.
Z pod dworca Grzegorz wypalił jak z procy, za nim Filip, na zmianę Marek i ja i Zyziu. Tempo trzeba przyznać wyśmienite, kto jechał ten wie ;)

Można powiedzieć, że chwilę później znajdujemy się już na miejscu spotkania z drugą grupą, w skład której to wchodzą : Gosia, Werka, Karpik, Irek34, Irek (softnet), Rico, oraz Marcin (brat Gosi). Był także uwaga ... Don Pedro z krainy deszczowców, czyli rowerzysta mówiący, że jedzie na Mikołów, a dojechał z nami na zamek, nie przedstawiając się itp. Aczkolwiek Grzegorz ma go złapanego na fotce, więc może ktoś go rozpozna ;)

Dobra, ruszamy w stronę lasu, jedziemy, jedziemy i oczywiście jedziemy dalej, raz wolniej, raz szybciej gubiąc ogonek, ale zawsze ktoś w miarę zaskoczy, że chyba za szybko i czekamy na resztę. Na całe szczęście z przodu jedzie Filip, który zna trasę, a stawkę zamyka Grzegorz, także dobrze znający ścieżki prowadzące do celu. Raz na jakiś czas, oczywiście wskazany jest postój, aby zebrać całą grupę, uzupełnić płyny :





Przez Starą Kuźnię i Borową Wieś docieramy na miejsce, tym samym zdobywając zamek w Chudowie, pod którym spędzamy hmm 5 minut :D, kierując się w określone miejsce odpoczynku :







Nasze przybycie pod wrota zamku, zostało hucznie obwieszczone przez Marcina, w jaki sposób, pisać nie będę, kto był ten wie :P

Dalej piwko, smiechy, miśki Haribo itp :





Był i też mój poprzednik, jakiś taki drętwy, nie rowerowy :P





No ale czas mijał, fajnie się siedziało, a trzeba było jeszcze wrócić i to z zakręceniem na Starganiec, gdzie na zakończenie miało się odbyć ognisko. Tym samym wyruszamy, jedziemy i znowu jedziemy, aż tu nagle sklep :D Jak można się domyślić, ekspedientka bardzo ucieszyła się na nasz widok, ponieważ z lodówki zniknął prawie cały zapas wusztu (kiełbasy :P ). Zakupy zrobione, do stargola kawałek, więc lecimy dalej, sprawnie i prawie bez przeszkód ...

Kawałek przed miejscem docelowym Irek (softnet), łapie kapcia.





Jak to w naszym kraju bywa ; 10 patrzy, a dwóch robi ;) Ale cała akcja zajęła dosłownie moment i pomknęliśmy dalej, przez te różne łąki, pola, lasy, kamienie i piaski, docierając na Starganiec.

Tam już tylko szybkie zbieranie drewna na ognicho, przez główną ekipę, a ja z Irkiem lecimy na Ligotę do sklepu. Meldujemy się, gdy nazbierane i rozpalone, a towarzystwo rozbawione ;)





Były wuszty klasyczne, ale także i wersje karbonowe dla prO bikerów :D

Szybkimi krokami, zbliża się wieczór i zbieramy się w drogę powrotną przez lasy na Ligocie, gdzie w pewnym miejscu oddzielają się od nas Marek i Grzegorz, którzy jadą w swoją stronę, a my dalej w kierunku osiedla akademickiego. Tam odłącza się od nas Filip, który leci swoją drogą do Katowic, my natomiast żegnamy kolegę, który przyjechał z Karpikiem ( sorki, zapomniałem imienia ... ) i jedziemy w kierunku dzielnicy Ochojec.

Następuje kolejne pożegnanie :( Tym razem z Gosią, Irkiem i Marcinem. Jeszcze tylko rundka na kubusiu Marcina i dochodzę do wniosku, że taki rower to nie dla mnie :P
Zostaję razem z Werką, którą to eskortuję no powiedzmy, że pod sam blok ;) i udaję się w kierunku domu.

Sił jeszcze na tyle, że gdyby nie godzina i brak partnera/partnerki, z wskazaniem na tą drugą osobę :D do jazdy, to do 100 km by się dokręciło.

Panie i Panowie, bardzo Wam dziękuje.


Kategoria Lasy, Miasto, W towarzystwie